Moje spotkanie z p. Klaudią to jakieś 20 lat temu. Wróciłem na weekend do domu ze studiów z Wrocławia strasznie struty (zatrułem się alkoholem), a moja mama właśnie szła na seans do p. Klaudii i nalegała, że się zapyta co mi jest. Ja wiedziałem co, bo przecież zatrułem się alkoholem, ale mama swoje. Jak wróciła to zrobiła mi awanturę, że to zatrucie alkoholowe i ze wszyscy obecni na seansie ( na początku p. Klaudia prowadziła seans grupowy ) dowiedzieli się co mi jest, jaka była przyczyna. To był ogromny wstyd dla mamy, dla mnie mniejszy, bo mnie tam nie było. Myślałem, że to żarty, ale sprawdziło się i co najważniejsze zatrucie minęło.
Potem mój kolega Rafał u którego p. Klaudia wynajmowała mieszkanie opowiedział, że przeciął sobie rękę, a po sensie ręka od razu się zagoiła. Wtedy i tak w to nie wierzyłem, akurat po seansie, to dla naiwnych. Kolejne lata to ciągle leczenia mamy i siostry, szczególnie siostry, ja i tak i nie wierzyłem.
Chociaż wiele diagnoz zaczęło się sprawdzać. Przełom to jakieś 15 lat temu, mama przyjechała do mnie i powiedziała, że ma zeza, rano wstała i go miała, widziała podwójnie, pomyślałem i zadzwoniłem do p. Klaudii, szok tętniak mózgu – diagnoza. Sprawdziłem na tomografii faktycznie jest, czekanie, po 3 tygodniach wzrok ok, po tętniaku ani śladu. Ok to było coś, nie jak ktoś opowiadał, ale sam to doświadczyłem.
Kolejne lata to kolejne trudne sprawy. Syn urodził mi się z porażeniem mózgowym, padaczka mogła wystąpić za jakieś 7 lat, dramat, jednak znowu się sprawdziło, jest ok ma 11 lat i jest zdrowy.
Żona w wigilię dostała ogromnych bóli w okolicach żołądka, gdyby znowu nie telefon do p. Klaudii, nie wiem co by się stało – diagnoza półpasiec ( niewyleczona ospa), wyobraźcie sobie, że po jednej nocy i seansie mogliśmy jechać na Święta, nie zarażała. Po prostu szok.
Ogromnie trudny temat mój tata, p. Klaudia przez 5 lat utrzymywała Go przy życiu, seans za seansem, podtrzymania w czasie operacji, itp. Tato miał udar mózgu w nocy, rano byłem już u niego, dramat sparaliżowana prawa strona, diagnoza p. Klaudii, każdy transport do szpitala to ogromne ryzyko śmierci. Tato leżał w domu pod seansem 3 tygodnie, paraliż się cofnął, mógł sam wstawać i chodzić, niestety nie mógł już zmienić nawyków, codziennie leki i brak diety, kolejny udar po 2 latach. Ogromna miażdżyca, jeszcze 3 lata pomagała, normalnie bez seansów to jakieś 5 lat wcześniej by Go już nie było, niestety zmarł, gdyż nic już nie można było zrobić. Tam, gdzie lekarze dawno spisali go na straty, p. Klaudia dawała radę, uwierzcie pieniądze, które płaciliśmy to grosze w stosunku do opłat za wizyty u profesorów i specjalistów.
Kolejny przypadek to nowotwór mojej żony, rak piersi, jakieś 7 lat temu, pół roku seansów i przeszło jak zapalenie oskrzeli szok, to już nie przypadek, to dar.
Na końcu ja, jakieś pól roku temu, ogromny ból brzucha na dole, myślałem, że przejdzie, ale zadzwoniłem do p. Klaudii, wyrostek robaczkowy, poszedłem do szpitala do znajomego docenta, mówię wyrostek, on że nie. Wyniki badań białko kreatywne ponad normę strasznie wysoko, silny stan zapalny. Odesłał mnie do domu, p. Klaudia dała silny seans, rano przeszło, na następny dzień wynik badań białko ok.
To tylko niektóre przypadki mojej rodziny, chcę dodać, że jestem wierzący i uważam, że nie raz Ktoś staje nam na drodze, by nam pomóc.
Pani Klaudia to nie tylko seanse, to także styl życia. Cała moja rodzina od 6 lat jest weganami ( ja czasem zjem ser i rybę, ale żona nic mięsa, nabiału, jajek). Kiedyś było to niewyobrażalne, a teraz pije gorącą wodę i naprawdę smakuje, zrobiłem wszystkim wyniki książkowe, można i da się tak żyć. Nie wierzcie, że weganie nie mają co jeść, to bzdura, potraw jest bez liku.
Jestem ogromnie wdzięczny p. Klaudii za pomoc, i to, że za płacę nie ma znaczenia, każdy musi żyć, by móc pomagać innym.
Ogólnie nie wierzę i nie szukam innych bioenergoterapeutów. Te 20 lat to gwarancja dla mnie rzetelności i uczciwości ze strony p. Klaudii. Wiem, że każdy musi to sprawdzić, bo trudno uwierzyć, jednak wybór zawsze należy do nas. Warto sprawdzić, by móc to ocenić.