Odżywianie

Pamiętajmy zawsze, że siadamy do stołu nie po to, aby dogodzić zmysłom, a po to by dogodzić potrzebom organizmu. Jeszcze inaczej: żyjemy nie po to aby jeść, a jemy – by żyć! Ktoś może powiedzieć – to tylko filozofia. Owszem, może i tak.
Lecz ci którzy negują ją – stykają się z problemami zdrowotnymi i nie rzadko śmiertelnymi.

O piciu wody. Organizm potrzebuje wody – mięsożerni powinni wypić od 2 do 3 litrów (w zależności od wzrostu, wagi, temperatury otoczenia, rodzaju pracy itd.). Wegetarianie 1 – 1,2 litra wody w zależności od już wymienionych warunków. Weganie mogą zatrzymać się na 800 ml. Tyle wody powinno być codziennie i nie wliczamy w tą ilość soki, herbaty, kawę, inne napoje, zupy…
Uwaga: herbat, jakichkolwiek, nasz organizm nie potrzebuje, natomiast woda i soki są niezbędne.

Najcenniejsze produkty to warzywa i rozmaita zielenina, które rosną nad ziemią.

Ważne, aby wiedzieć również, iż nie siadamy do stołu, bo zegarek pokazuje 13:00 albo 18:00. Siadamy wtedy, kiedy jesteśmy bardzo głodni i siadanie do stołu wcale nie musi odbywać się 3-5 razy w ciągu dnia. To za dużo. Dla dobrej kondycji zdrowotnej wystarczę nawet jeden raz, by najmniej ten raz był dobrze wyposażony. Nie obciążajmy organizmu trawieniem bez przerwy, ponieważ w warunkach niekończącego się trawienia nie ma czasu i sił na sprzątanie wewnątrz siebie – wydając wiele czasu, energii, wysiłku na proces trawienia. Tylko trawi i trawi…

Pamiętamy – w tym samym celu nie jemy i nawet nic nie pijemy od godziny 17:00. Dajmy organizmowi zająć się sobą!

Absolutnie nie służą zdrowiu kiszone produkty. Osoby, miłujące kiszoną kapustę, kiszone ogórki, marynaty, gotowanie z udziałem octu, w tym też balsamicznego, o wiele wcześniej mają do czynienie ze zwyrodnieniem stawów, kręgosłupa i intensywnym odkładaniem złogów wszędzie, z ciśnieniem, chorobami w układzie sercowo-krążeniowym i nie tylko w nim.

Czasami mnie pytają: „Dlaczego mam tak ograniczać swoje życie? Dlaczego inni jedzą i piją co chcą i nic im nie jest, a ja choruję?” Zgadzam się, że są takie osoby – piją, jedzą co chcą i na co ich stać, a żyją do 80 – 90 lat! Lecz jest coś, o czym nie wszyscy wiedzą, albo w to nie wieżą, a mianowicie: mamy dwa ciała – fizyczne i energetyczne, i one ściśle współpracują. Ciało fizyczne na naszych oczach kumuluje patologiczne zmiany, starzeje się, umiera. Ciało energetyczne też nie jest wieczne – starzeje się i umiera, ale w trakcie swego życia kilkanaście razy zmieni ciało fizyczne – to co nazywamy reinkarnacją. Jeżeli jesteś właścicielem młodego ciała energetycznego, to „grzechy” odżywcze, które popełniasz, będą przez niego o wiele łatwiej zwalczane, niż u właściciela ciała energetycznego „staruszka”. Nie wolno też „spychać z wozu” genetyczne predyspozycje. Zarówno negatywne, tak i pozytywne. To wszystko razem są realia – czy zgadzamy się z nimi, czy nie. Są niezależne od naszej woli. Tak bytujemy.

Bioenergoterapia

Jasnowidzenie

Medycyna naturalna

Moje Himalaje – saga o jodze

Autobiograficzna książka „Moje Himalaje – saga o jodze” z moją dedykacją. Książka opowiada o dzieciństwie ze zdarzeniami losowymi, praktyce jogi, przebytych transach medytacyjnych, które stały się narodzinami mojego nowego życia, o jasnowidzeniu, leczeniu, kontaktach z umarłymi, zdolności wpływania na ludzkie losy…
Moje Himalaje - saga o jodze