Edyta Andruchów

Historia nieprawdopodobna, a jednak prawdziwa
„Ma 12 lat i stąpa po ziemi”

Jestem mamą 12- letniego syna Adriana urodzonego 25.02.2000 r. siłami natury w Lwówku Śląskim. W tym samym dniu noworodka przewieziono do Legnicy na Oddział Noworodków i Wcześniaków Pododdział Intensywnej Terapii. Stan dziecka był średni, wystąpiły liczne wybroczyny na skórze całego ciała, wątroba oraz śledziona powiększyły się. W 17 dniu życia mojego syna wystąpiła gorączka do 39 stopni, nastąpiło pogorszenie stanu ogólnego. Pomimo wszelkich starań lekarzy i przeprowadzonych różnego rodzaju badań stan dziecka nie uległ wyraźnej poprawie. Syn dwukrotnie był konsultowany w klinice Hemopatologii AM we Wrocławiu.

Rozpoznano Cytomegalię wrodzoną, oznaczało to, iż mój syn mógł być głuchy, niesłyszący itp. W dniu 24.05.2000 r., czyli po 2,5 miesiącach leczenia dziecko miało być wypisane do domu jednak stan zdrowotny zaczął się pogarszać z minuty na minutę! Lekarze oznajmili nam, iż to są ostatnie godziny naszego dziecka, kazano wezwać księdza. Dla nas było to niemożliwe pogodzenie się z faktem, że nasze szczęście właśnie odchodzi. W tym samym czasie mój teść przypomniał sobie o kobiecie, która wyleczyła jego żonę. Postanowił skonsultować się z nią szukając pomocy, aby ratować wnuka. Kobietą tą jest Pani Klaudia Szewcowa. Po odebraniu telefonu od mojego teścia oznajmiła, że stan dziecka jest krytyczny jednak nie odmówiła pomocy, powiedziała że spróbuje mu pomóc wszelkimi siłami jakie posiada. Nieprawdopodobne jest to, że Pani Klaudia znała tylko datę urodzenia mojego syna i nic więcej, a jednak wiedziała co mojemu synowi dolega. Ja z synem zostałam przewieziona do szpitala we Wrocławiu. Bioenergoterapeutka podawała mojemu dziecku seans co godzinę przez pewien okres czasu.

Dostaliśmy polecenie od Pani Klaudii, iż mamy smarować syna kremem bambino, który był napromieniowany jej energią. Stan dziecka zaczął się poprawiać, lekarze nie wiedzieli co się dzieje, jak to jest możliwe. Kiedy zauważyliśmy poprawę po seansach Pani Klaudii zaczęliśmy z nią współpracować będąc nadal w szpitalu, nie informując o tym lekarzy. Z dnia na dzień stan się stabilizował. Przez pół roku syn był na bardzo silnych seansach. W szpitalu po długim okresie naszego pobytu przeprowadzono ostateczny  wynik z badania krwi, który decydował o dalszym losie mojego syna. Nadszedł dzień, gdy dostaliśmy wynik, okazał się ujemny. Było to dla nas potwierdzeniem diagnozy stawianej przez Panią Klaudię, iż syn nie ma cytomegalii, gdzie lekarze do dzisiaj nie wiedzą jak to jest możliwe. Adrian rozwija się prawidłowo, chodzi do szkoły i jest wesołym nastolatkiem.

Ja również parę lat do tyłu leczyłam się u Pani Klaudii, gdyż będąc na wizycie u ginekologa okazało się, że mam torbiela na jajniku. Badania przeprowadzałam u dwóch innych lekarzy i każdy z nich postawił taką samą diagnozę. Miałam jeden dzień na podjęcie decyzji czy iść na operację czy też nie. Podjęłam decyzję, że skonsultuję się z Panią Klaudią nie mówiąc jej w jakim celu dzwonię. Odbierając ode mnie telefon od razu powiedziała mi, że mam torbiela, byłam w szoku. Pani Klaudia stwierdziła, iż potrzebuje 2 miesiące na to, aby mi go usunąć i żebym podjęła decyzję czy jestem w stanie zaufać jej czy położyć się pod nóż. Zaufałam Kobiecie, która uratowała mi syna. Przez 2 miesiące żyłam w stresie. Któregoś dnia otrzymałam wiadomość od Pani Klaudii, że jestem już zdrowa. Nie mogłam w to uwierzyć, zaraz na drugi dzień umówiłam się do mojego ginekologa. Bałam się tej wizyty jednak musiałam wiedzieć jaką on postawi diagnozę. Będąc na wizycie lekarz przez chwilę zamarł twierdząc, że to jest niemożliwe. Zapytałam „Panie doktorze ale co jest niemożliwe?” I po chwili otrzymałam odpowiedź, że torbiela nie ma! Bardzo się wtedy ucieszyłam!

Wiele zawdzięczam tej wspaniałej kobiecie, a nasze kontakty żyją do dziś i nie wyobrażam sobie żeby było inaczej. Zawsze służy mi pomocą za co jestem jej bardzo wdzięczna. Wiem, że zawsze w potrzebie mogę na niej polegać.

Bioenergoterapia

Jasnowidzenie

Medycyna naturalna

Moje Himalaje – saga o jodze

Autobiograficzna książka „Moje Himalaje – saga o jodze” z moją dedykacją. Książka opowiada o dzieciństwie ze zdarzeniami losowymi, praktyce jogi, przebytych transach medytacyjnych, które stały się narodzinami mojego nowego życia, o jasnowidzeniu, leczeniu, kontaktach z umarłymi, zdolności wpływania na ludzkie losy…
Moje Himalaje - saga o jodze